Jabłkowa klęska urodzaju
30 listopada 2012
Karczakowy sad to kilkanaście starych, wysokich jabłoni, kilka śliw i wiśni. Wszystkie drzewa są dawnych odmian: Antonówki, Papierówki, Ananasy, Kronselki, Kosztele, Grabsztynki i małe czerwone zimowe, Węgierki, Szklanki…
W tym roku sad był naszym oczkiem w głowie. Od wczesnej wiosny dbaliśmy i chuchaliśmy – oczywiście ekologicznie. Było przedwiosenne bielenie pni i cięcia sanitarne, na wiosnę koński obornik, latem EM-y i gnojówki roślinne, jesienią zbieranie wszystkich opadłych i chorych owoców. Koszenie trawki. Chodzenie, doglądanie, gadanie, głaskanie. Zaglądanie w dziuple i obserwowanie budek lęgowych. Przed zimą parę permakulturowych zabiegów pod młodymi drzewkami.
Rok był owocny! Po prostu klęska urodzaju! Żal było, żeby pełne zdrowia owoce się marnowały, więc jabłkowa manufaktura się kręciła od lipca do listopada. W piwnicy wylądowało grube kilkadziesiąt (a może nawet ponad setka) słoików z jabłkowymi dżemami i przecierami, czatneje, butle z jabłkowo-miodowym octem. Przy kominie pykają gąsiory z winem… Od jesieni, gdy zaczęliśmy palić w piecu, dom wypełnił zapach suszonych jabłek. Nie zapominając o kilku skrzynkach jabłek na zimę – tych małych czerwonych, co to do Bożego Narodzenia powinny dotrwać jędrne. Oczywiście mnóstwo owoców poszło w ludzi. Wpychaliśmy je wręcz komu się dało – byle owoce naszej pracy, dobrodziejstwo witamin nie zmarnowało się żadne.
W sadzie nie stosujemy żadnej chemii. W walce z nadmiarem niemile widzianych robali (żeby uniknąć nazywania ich „szkodnikami”) pomagają nam biedronki, skorki (tzw. szczypawki), no i oczywiście ptaki. Dla nich zachowujemy wszelkie dziuple i zakamarki drzew. Jeśli potrzebne jest cięcie – dziuplaste konary zostają obcięte nad dziuplą. Powiesiliśmy budki lęgowe – wszystkie były zajęte!
No a zimą? Sad sobie zasypia i odpoczywa. A na ptaszki czekają tłuste ziarenka w rozwieszonych to tu to tam karmnikach: słonecznik, len, proso, kanar, konopie oraz niesolona słonina.
Kolejny Festiwal Jabłek za 2 lata … bo te dawne jabłonie rodzą co drugi rok.
Poprzedni